Od kilku tygodni, obserwując bieżące doniesienia medialne i rozmawiając z kolegami po fachu, coraz częściej stykam się z opiniami, że liczba zdarzeń nadzwyczajnych w policji rośnie. Jako funkcjonariusz z wieloletnim stażem patrzę na to z niepokojem, a zarazem ze smutkiem, bo wiem, jak wiele pracy włożono przez lata w budowanie wizerunku polskiej policji jako formacji profesjonalnej i godnej zaufania. Trudno jest nie odczuwać frustracji, gdy widzi się kolejne nagłówki w prasie i na portalach internetowych mówiące o tragicznych w skutkach interwencjach, nieudanych zatrzymaniach czy sytuacjach, które nie do końca powinny wyglądać tak, jak w standardach wyszkolenia. Myślę, że każdy policjant, który z oddaniem służy społeczeństwu, przeżywa to tak samo głęboko.
Wiem też, że przyczyną tych niepokojących zjawisk może być fatalna sytuacja kadrowa w Policji. Wzrasta presja, rosną oczekiwania zarówno z góry, jak i ze strony społeczeństwa, a policjantów po prostu jest za mało. Obserwuję niekiedy wręcz paradoksalne sytuacje: zapotrzebowanie na funkcjonariuszy rośnie, bo pojawiają się kolejne programy profilaktyczne, działania na ulicach, patrole prewencyjne czy zadania administracyjne, a z drugiej strony – piętrzące się wakaty. Każdego dnia czytam o jednostkach z różnych zakątków kraju, w których braki kadrowe są ogromne. Z całą pewnością można przypuszczać, że ta sytuacja wywiera wpływ na poziom zaangażowania i jakość wykonywania obowiązków służbowych.
Z perspektywy funkcjonariusza, chcę w poniższym artykule przyjrzeć się kilku głośnym w ostatnich miesiącach interwencjom i zadać pytanie: czy te zdarzenia nadzwyczajne – których, jak wszyscy zauważamy, jest coraz więcej – mogą mieć związek z kadrowymi niedoborami, przemęczeniem oraz niewystarczającym wsparciem dla policjantów? Czy może sytuacja jest bardziej skomplikowana i przyczyn należy szukać także w innych obszarach, takich jak brak odpowiednich szkoleń, niewystarczające wynagrodzenie i, co za tym idzie, niska motywacja?
Funkcjonariusze oddali strzały w Krakowie
Jedną z sytuacji, która w ostatnim tygodniu przykuła moją uwagę, jest strzelanina w Krakowie nagłaśniana w mediach. Interwencja była dynamiczna i – jak wynika z relacji mediów – funkcjonariusze stanęli przed poważnym zagrożeniem, co skutkowało oddaniem strzałów w kierunku mężczyzn posiadających broń. W czwartkowy wieczór 19 grudnia funkcjonariusze dotarli w okolice ulicy Dietla, po uzyskaniu informacji o tym, że w stojącym tam samochodzie przebywa trzy osoby, które mogą posiadać przedmiot przypominający broń. Jeden z mężczyzn znajdujących się w pojeździe najprawdopodobniej skierował pistolet w stronę niebieskich. W reakcji na to policjanci otworzyli ogień w stronę pojazdu. Osoby będące w środku podjęły próbę ucieczki, poruszając się pojazdem pod prąd i taranując po drodze inne samochody (źródło: Twoje-Miasto.pl)
Zdarzenia z bronią w tle zawsze budzą największe emocje, zarówno w społeczeństwie, jak i w samym środowisku policyjnym. Mam głęboką świadomość, jak wielki ciężar towarzyszy funkcjonariuszom w sytuacjach, gdy trzeba zdecydować się na użycie broni palnej. Właśnie dlatego tak istotne jest odpowiednie szkolenie, trening i doświadczenie. Jeżeli na służbie pojawiają się funkcjonariusze z krótkim stażem, którzy nie mieli wystarczająco dużo godzin praktycznych ćwiczeń strzeleckich czy też nie uczestniczyli w dostatecznej liczbie symulacji stresogennych, mogą pojawić się ryzyka błędów, niewłaściwych ocen sytuacji albo po prostu braku pewności w działaniu.
Trzeba otwarcie powiedzieć, że w większości komend w całej Polsce dostęp do częstych treningów strzeleckich, a zwłaszcza do nowoczesnych symulatorów czy profesjonalnych strzelań sytuacyjnych, jest ograniczony. Wynika to z różnych czynników – głównie finansowych, ale także organizacyjnych (niedobory kadrowe, o których pisałem, powodują, że trudno znaleźć czas na oddelegowanie grupy policjantów na dodatkowe ćwiczenia, skoro w tym samym czasie ktoś musi pełnić służbę w terenie). Z drugiej strony, presja społeczna na skuteczność i bezpieczeństwo rośnie z dnia na dzień.
Strzelanina w Krakowie dowiodła, że w sytuacji zagrożenia życie i zdrowie policjantów oraz postronnych osób stają się priorytetem. Podjęte działania – bez wnikania w ich zasadność, bo to zbada prokuratura i wydział kontroli – na pewno można rozpatrywać jako stresujący egzamin z profesjonalizmu. Ja sam, śledząc relacje, zastanawiałem się, czy gdybym znalazł się w tym samym miejscu i czasie, to czy dysponowałbym wystarczającym wsparciem kolegów i odpowiednią ilością praktycznych treningów, by zareagować precyzyjnie i bez narażania dodatkowych osób na niebezpieczeństwo. To pytanie zadaję sobie coraz częściej – i nie ukrywam, że za każdym razem odpowiedź nie jest oczywista.
Samobójstwo na komisariacie
Kolejne zdarzenie, które wstrząsnęło opinią publiczną, to tragiczne zajście w komisariacie, również w Krakowie, opisane na portalu Onet (źródło: onet.pl). Sytuacja, w której zatrzymany mężczyzna zdołał wyrwać broń funkcjonariuszom, a następnie popełnić samobójstwo, dla mnie jako policjanta stanowi coś w rodzaju koszmarnego scenariusza, którego finał był tragiczny.
Z perspektywy funkcjonariusza, który zna realia pracy w komisariacie, mogę powiedzieć, że w takich miejscach często panuje zamieszanie ze względu na liczbę realizowanych zdarzeń – interwencji. W momencie, gdy przywożony jest zatrzymany, a w tym samym czasie na dyżurce pojawia się kolejne zgłoszenie, w innym pomieszczeniu policjanci uzupełniają dokumentację, a ktoś jeszcze odbiera telefon z prośbą o szybką realizację pomocy prawnej, łatwo o rozproszenie uwagi. Procedury mówią o tym, żeby zawsze zachować szczególne środki ostrożności przy osobach zatrzymanych, jednak praktyka pokazuje, że człowiek czasami pod presją chwili popełnia błędy.
Fakt, że mężczyzna zdołał sięgnąć po broń, świadczy o braku należytej kontroli i zabezpieczenia. Być może poszło coś nie tak już na etapie przeszukania, może zlekceważono procedury dotyczące kajdanek albo funkcjonariusze – przemęczeni lub zamyśleni – nie zauważyli gwałtownego ruchu. Patrząc na to z perspektywy policjanta, zdaję sobie sprawę, że każdemu może zdarzyć się chwila nieuwagi, ale takie zdarzenia wskazują jednoznacznie, że brakuje nam szkoleń, przypominania zasad i – przede wszystkim – realnego wsparcia.
Wielu z nas, nawet tych z długim stażem, przyznaje, że w pewnym momencie służby popadamy w rutynę. Myślimy: „Nic złego się nie stanie, przecież to kolejna rutynowa sytuacja”. A potem życie pisze najczarniejsze scenariusze. Moim zdaniem sytuacja kadrowa w Policji, w tym dodatkowe służby, częste zmian grafików, nadgodziny, brak czasu na szkolenia, sprawiają, że takie tragiczne zdarzenia stają się coraz bardziej prawdopodobne. Nie usprawiedliwia to błędów, ale pozwala je częściowo zrozumieć.
Zgon w trakcie konwoju
Następna historia, która wypłynęła w przestrzeni medialnej i poruszyła nas policjantów, to śmierć 42-latka przewożonego do sądu policyjnym konwojem (źródło: Polsat News). To kolejny przypadek, który rodzi szereg pytań i wątpliwości co do procedur bezpieczeństwa. Konwój policyjny z natury wymaga wzmożonej uwagi – funkcjonariusze muszą zapewnić bezpieczeństwo zarówno osobom konwojowanym, jak i samym sobie.
Za każdym razem, gdy biorę udział w konwoju, z tyłu głowy mam świadomość, że w przypadku osób agresywnych czy pod wpływem środków odurzających może dojść do skrajnie nieprzewidywalnych zachowań. Według doniesień medialnych, w tym wypadku sprawa pozostaje niejasna: 42-latek miał umrzeć w niewyjaśnionych okolicznościach, a jednocześnie toczy się postępowanie, które ma ustalić, czy dołożyliśmy – my, jako policja – wszelkich starań, aby zapewnić mu bezpieczeństwo i opiekę zdrowotną.
Trzeba pamiętać, że część zatrzymanych może być chora, pod wpływem alkoholu bądź narkotyków. Zdarza się, że w ferworze działań, przy dużym obciążeniu pracą, przyspiesza się pewne procedury, w tym sprawdzenie osoby pod kątem posiadania przedmiotów zabronionych – niebezpiecznych. Niestety, gdy pojawia się później zgon, opinia publiczna zadaje pytanie, czy policjanci postąpili prawidłowo. Niekiedy odpowiedź jest twierdząca, bo to była sytuacja nie do uniknięcia, a czasem – niestety – okazuje się, że można było zapobiec tragedii.
Policjant śmiertelnie postrzelił 37-latka
Kolejnym, przykładem jest śmierć 37-latka po policyjnej interwencji w Gdańsku (źródło: RMF24.pl). Chociaż wydarzenie miało miejsce jakiś czas temu, nadal budzi żywe emocje i pytania o konieczność użycia broni. Z policyjnego punktu widzenia, sytuacja wygląda tak, że czasami nie ma innej drogi: jeśli osoba stwarza zagrożenie dla życia policjanta albo otoczenia, a negocjacje czy użycie innych środków przymusu bezpośredniego nie przynosi efektu, funkcjonariusz musi podjąć decyzję o oddaniu strzału.
Jako osoba pracująca na co dzień z ludźmi, wiem, że w sytuacjach napięcia i stresu nawet najlepsze szkolenie może nie wystarczyć, jeżeli człowiek jest już skrajnie zmęczony służbą. Wielokrotnie zdarza się, że policjant przychodzi na służbę po kilku nieprzespanych nocach, zmagając się z problemami osobistymi, a do tego czeka go kolejny dzień w napięciu. W takiej atmosferze trudno o zachowanie idealnego spokoju i rozwagi w każdej sekundzie interwencji. Oczywiście nie tłumaczy to błędów, ale uwypukla problem.
W medialnych przekazach często widać tylko krótki wycinek sytuacji. Społeczeństwo nieraz ocenia nas na podstawie kilkusekundowego nagrania z telefonu komórkowego. Ja zawsze powtarzam, że policjanci mają obowiązek zachowywać się profesjonalnie, bo od tego zależy nasze wspólne bezpieczeństwo. Jednak przy tym należy pamiętać, że stres, brak snu, brak właściwej opieki psychologicznej i braki kadrowe mogą wypaczyć nawet najlepiej wyuczone schematy działania.
Kontrowersyjna interwencja z Inowrocławia
Jeszcze inny przykład, tym razem kontrowersyjna interwencja z Inowrocławia, dotyczy sytuacji, w której mężczyzna zmarł po policyjnej interwencji domowej, a telewizja pozyskała wideo dokumentujące zdarzenie (źródło: Polsat News). Z mojej perspektywy, takie nagrania zawsze są ważnym elementem w dochodzeniu prawdy o tym, jak przebiegła interwencja, ale jednocześnie stanowią trudny moment dla funkcjonariuszy, bo nie wszyscy potrafią zrozumieć kontekst i sytuację od początku do końca.
Często zdarza się, że oglądając wyrywki z kamerek czy telefonów świadków, brakuje całego tła. Brakuje informacji o tym, czy wcześniej próbowano rozmawiać z zatrzymanym, czy użyto gazu, pałki czy paralizatora, a także jak zachowywał się zatrzymany na wcześniejszych etapach interwencji. Z drugiej strony – jeżeli wideo jasno pokazuje, że policjanci nadużyli siły, to muszą oni ponieść konsekwencje. Niestety, każda taka sprawa dodatkowo pogłębia nieufność społeczną wobec formacji.
Odbieram te sytuacje bardzo osobiście, bo czuję, że przy byle potknięciu jednego z nas, negatywnym cieniem obarczona jest cała reszta policjantów, którzy uczciwie i z zaangażowaniem robią swoje. Patrząc w oczy ludzi, którzy zgłaszają się do nas po pomoc, dostrzegam często strach i pytanie, czy mogą nam ufać. To boli, bo do służby przychodzą z reguły osoby z powołania, chcące nieść wsparcie i chronić społeczeństwo przed niebezpieczeństwami.
W tym kontekście, zastanawiam się, czy coś takiego jak intensywniejsze szkolenia z zakresu deeskalacji sytuacji, treningi psychologiczne, a wreszcie pewien bufor w postaci odpowiedniej liczby wolnych dni wypoczynkowych, nie powinny stać się priorytetem dla naszych przełożonych. Bez odpowiedniego zaplecza i liczby funkcjonariuszy, którzy mogliby rotować i przejmować służbę od tych najbardziej wyczerpanych, niestety będziemy dalej świadkami sytuacji, które kończą się tragicznie.
Sytuacja kadrowa w Policji potęguje liczbę zdarzeń nadzwyczajnych?
Zastanawiam się, na ile duże znaczenie dla wymienionych zdarzeń nadzwyczajnych ma wspomniana już sytuacja kadrowa w Policji. Moim zdaniem – kluczowe. Jeżeli brakuje policjantów do służby, to ci, którzy w niej pozostają, zaczynają pracować ponad swoje siły. Mniejsza liczba ludzi to także większe obciążenie obowiązkami, częstsze służby nocne, mniej czasu na odpoczynek, a wreszcie – mniej możliwości na szkolenia czy doskonalenie zawodowe.
Do tego dochodzi niewystarczające wynagrodzenie, które sprawia, że wielu doświadczonych policjantów szuka alternatyw. Znam kolegów, którzy wybrali prace w korporacjach, bo za lepsze pieniądze i bez tak wysokiego poziomu stresu. W efekcie w jednostkach pozostaje coraz młodsza kadra, z krótszym stażem. Ci młodzi ludzie często są ambitni i chcą się uczyć, ale nie zawsze mają od kogo. Trudno jest wdrażać ich w pracę w sytuacji ciągłego niedoboru czasu i presji wynikającej z dużej liczby zadań.
Kolejna rzecz, o której rzadko się mówi – psychologiczne wsparcie i profilaktyka wypalenia zawodowego. W codziennej służbie stykamy się z ludzkimi tragediami, jesteśmy świadkami dramatycznych scen, ataków, agresji. Wielu policjantów próbuje sobie z tym poradzić na własną rękę, ale nie każdy umie właściwie odreagować stres. Bywa, że rozładowujemy napięcie w niewłaściwy sposób – co w skrajnych sytuacjach może przekładać się na nieprofesjonalne zachowania podczas interwencji.
Wreszcie temat kluczowy – szkolenia. Jeśli praca policjanta ogranicza się do doraźnych akcji, a brakuje czasu i funduszy na cykliczne, dogłębne ćwiczenia, to nie ma szans na utrzymanie najwyższych standardów działania. W efekcie, w momentach kryzysowych, w których liczą się sekundy i trzeba zachować zimną krew, pojawiają się błędy.
Patrząc na to wszystko, jestem przekonany, że wspomniane zdarzenia nadzwyczajne nie wzięły się znikąd. Mamy do czynienia z szeregiem czynników, które nakładają się na siebie i potęgują ryzyko wystąpienia tragicznych w skutkach sytuacji. Kadry, finanse, szkolenia, motywacja – wszystkie te elementy odgrywają istotną rolę.
Czy poziom bezpieczeństwa w Polsce spada?
Pytanie, które często słyszę ze strony cywilów i które sam sobie zadaję, brzmi: „Czy te wszystkie zdarzenia nadzwyczajne oznaczają, że poziom bezpieczeństwa w Polsce spada?”. To złożona kwestia. Statystycznie rzecz biorąc, wiele wskaźników przestępczości w ostatnich latach utrzymywało się na względnie stabilnym poziomie albo wręcz malało. Jednak wrażenie społeczne jest inne: częste doniesienia o nadużyciach czy niebezpiecznych interwencjach policyjnych budzą niepokój i prowadzą do wniosku, że policja nie panuje nad sytuacją.
Z mojego policyjnego punktu widzenia mogę powiedzieć, że wciąż mamy sporo narzędzi i wysiłków ukierunkowanych na zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom. Patrole w miastach i na wsiach nie znikają całkowicie, mamy programy prewencyjne, a także intensyfikujemy działania w obszarze cyberbezpieczeństwa. Niemniej jednak, jeśli sytuacja kadrowa w Policji się nie poprawi, a obciążenie pracą funkcjonariuszy wciąż będzie rosło, to prędzej czy później, skutki tego odczują obywatele.
Zdarzenia nadzwyczajne, takie jak wspomniana strzelanina, nieumyślne spowodowanie śmierci czy wyrwanie broni w komisariacie, podkopują zaufanie społeczne. Jeśli obywatel nie ma pewności, czy w razie potrzeby spotka go właściwie wyszkolony i wypoczęty policjant, zamiast policjanta przepracowanego czy niedoszkolonego, zaczyna rosnąć obawa przed wystąpieniem kolejnych błędów. Ten brak zaufania może z kolei wpływać na chęć współpracy ze strony społeczeństwa, które, w sytuacjach krytycznych, woli unikać kontaktu z policją.
Zwiększenie liczby incydentów negatywnie odbija się na wizerunku całej formacji, a przecież w Polsce nadal – moim zdaniem – ogólne bezpieczeństwo stoi na niezłym poziomie. Problem tkwi jednak w tym, że niewiele trzeba, by ten poziom drastycznie się obniżył. Jeżeli nie zaproponuje się reform i poważnych zmian w kwestii zatrudnienia nowych funkcjonariuszy, podniesienia morale i przywrócenia prestiżu zawodu policjanta, sytuacja może się pogarszać.
Rekrutacja do policji, wolne etaty i niezbędne testy do zaliczenia
Na koniec chciałbym wrócić do tematu rekrutacji, który przewija się w moich rozmowach z kolegami praktycznie codziennie. Oficjalne szacunki mówią, że w polskiej policji mamy nawet około 15 tysięcy wolnych etatów. To ogromna luka, której zapełnienie nie będzie łatwe. Dlaczego? Ponieważ chociaż wiele osób rozważa karierę w policji, to słysząc o niskich zarobkach, trudach służby, a czasem także o nieprzyjaznej atmosferze i rosnącej liczbie negatywnych zdarzeń, rezygnują na etapie decyzji wstępnej, powodując w ten sposób, że sytuacja kadrowa w Policji nie poprawia się.
Z perspektywy doświadczonego funkcjonariusza wiem, że służba może dawać satysfakcję i poczucie misji, ale z drugiej strony, coraz trudniej nam przekonywać młodych ludzi do zasilenia naszych szeregów. W procesie rekrutacyjnym pojawiają się wymagające elementy, w tym test wiedzy do policji, testy sprawności fizycznej, psychologiczne i inne etapy, jak chodź by test matryc ravena. Choć to wszystko ma na celu weryfikację kandydata, to braki w kadrze sprawiają, że rośnie presja, by przyjmować więcej osób w krótszym czasie. Niebezpieczeństwo jest takie, że możemy obniżyć jakość selekcji.
Jeśli zatrudnimy nie w pełni zweryfikowane osoby, a do tego nie zapewnimy im odpowiedniego szkolenia i wsparcia, to niestety ryzyko kolejnych zdarzeń nadzwyczajnych rośnie. Dlatego apeluję – z perspektywy zarówno policjanta, jak i kogoś, kto stara się o tym pisać rzetelnie – by reforma rekrutacji do policji uwzględniała dbałość nie tylko o liczby, ale przede wszystkim o jakość i profesjonalizm. Wysokie standardy muszą iść w parze z atrakcyjnymi warunkami pracy, inaczej pozostaniemy z pustymi etatami i rosnącym zniechęceniem społecznym.
Patrząc w przyszłość, liczę na to, że poprawa wynagrodzeń, warunków służby i przywrócenie zaufania do policji sprawią, że więcej osób będzie chciało wstąpić w nasze szeregi. Do czasu, gdy ten proces się nie rozpocznie, musimy wspólnie dbać o to, by minimalizować błędy i dążyć do większej transparentności. Każde zdarzenie nadzwyczajne jest z jednej strony osobistą tragedią (zarówno dla poszkodowanych, jak i policjantów, którym nie udało się zapobiec złemu rozwojowi wypadków), a z drugiej – cenną lekcją, która może wskazać, co jeszcze należy zmienić i usprawnić przez co poprawi się również sytuacja kadrowa w Policji.
Mam nadzieję, że ten artykuł, powstały w oparciu o moje osobiste przemyślenia i doświadczenie, rzuci nieco światła na to, jak policjanci patrzą na ostatnie zdarzenia nadzwyczajne i gdzie upatrują przyczyn rosnącego problemu. Liczę, że wnioski wypływające z tych sytuacji i szeroka dyskusja publiczna, w której głos będą mieć także policjanci z pierwszej linii , zaowocują lepszymi rozwiązaniami i wzmocnieniem naszego wspólnego bezpieczeństwa.
Leave a Reply